~~~~ Oczami Holly ~~~~
- Nie za dużo już wypiłaś? - Zaskoczona pytaniem Harry'ego, odstawiłam od ust szklankę. Nie lubię, gdy ktoś sugeruję, że źle coś robię.
- A co Cię to obchodzi ile ja piję? To nie Twoja sprawa. - Jak już wcześniej wspomniałam... rzadko piję. W sumie to nie wiem, co mnie podkusiło, żeby sięgnąć po to cholerstwo.
- Naprawdę zdecydowanie za dużo wypiłaś tych drinków. Przestań. Nie będziesz tego pić. - Harry zabrał mi napój i położył go z dala ode mnie.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić, a co nie! - Owszem wypiłam sporo alkoholu, ale nikt mi go na siłę do ust nie wpychał. To była moja decyzja. Chcę się zabawić. Mam urodziny. Za rok już nie będę nastolatką. Jak Harry pił w moim towarzystwie, to mu tego nie zbaraniałam.
- Mieliśmy porozmawiać. O nas, o tym co się ostatnio z nami dzieje.
- Co się z nami dzieje? Harry, proponuję Ci, zastanowić się nad sobą, bo to właśnie Ty jesteś całkiem inny. Nie poznaję Cię.
- Myślę, że ta rozmowa była złym pomysłem. - Odpowiedział chłopak, wstając z miejsca.
- Całkowicie się z Tobą zgadzam. - Dodałam chamsko się uśmiechając.
- Wiesz co Ci powiem? - Zaczął mówić, nachylając się nade mną. - Za wszelką cenę próbujesz mnie od siebie odepchnąć. Nie wiem, co jest tego powodem, ale wiedz, że ja Cię nadal kocham. Może bywa tak, że czasem jestem cholernie nieodpowiedzialny, ale nie myśl sobie, że tutaj w środku... - Wziął moją dłoń, przyłożył ją do swojej klatki piersiowej- ... nic nie czuję. Popełniałem wielu błędów. Między innymi wyprowadzając się od Ciebie, ale tutaj... tutaj zrozumiałem, że w tym samym miejscu, kilka lat temu poznałem miłość mojego życia. Holly ja... - Jego głoś zadrżał. - ... ja Cię tak mocno kocham. Mam nadzieję, że docenisz to, co Ci teraz powiedziałem, bo to są właśnie moje uczucia. - I czego on teraz ode mnie oczekuje? Myśli, że rzucę się mu na szyję, obdarzę go czułym pocałunkiem, a potem wylądujemy w łóżku? Haha. Nie. Jeśli naprawdę zależy mu na naszym związku, to musi zaakceptować to, że jestem twarda. Spojrzałam się na chłopaka.
- Robi się zimno. Sądzę, że powinieneś iść już do pokoju, bo jeszcze się przeziębisz. - Znacząco się uśmiechnęłam. Harry zrobił zdziwioną minę. Chyba nie tego się spodziewał. Cóż... starej Holly już nie ma. Kiedyś będzie musiał się z tym pogodzić.
- Ah, rozumiem. Zgrywasz taką twardzielkę, tak? Jak długo to potrwa?
- Kto kto mówi, że udaję? Może taka naprawdę jestem? Hmm?
- Nie spodziewałem się tego, że to kiedyś powiem, ale niestety muszę to powiedzieć! Po raz pierwszy odkąd Cię poznałem, nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. Jesteś nie znośna! Gdzie jest ta miła, sympatyczna i mądra dziewczyna? Gdzie jest moja Holly?
- A gdzie jest mój Harry? Powiedz mi do cholery gdzie jest mój chłopak? Oh, przepraszam! Były chłopak...
- Idę. Zostawiam Cię samą. Wytrzeźwij trochę. Aaa... zapomniałbym! Wszystkiego najlepszego. Masz, proszę, trzymaj. Nie wiem, czy jest sens dawać Ci ten prezent... ale jak już go kupiłem, to nie chcę, żeby się zmarnował. - Chłopak wręczył mi czerwone pudełeczko i odszedł. Nie zdążyłam mu nawet podziękować. Dokończyłam pić napój i postanowiłam wrócić do hotelu. Wstałam, po czym lekko się zachwiałam. Wyprostowałam się, złapałam równowagę i wyszłam z baru.
~~~~ Oczami Niall'a ~~~~
Jest już 2 w nocy. Myślałem, że zorganizowanie przyjęcia urodzinowego dla Holly będzie udane, a przede wszystkim wywoła uśmiech na jej twarzy. Wszystko się spieprzyło. Obserwując zachowania Holly i Harry'ego, stwierdziłem, że nie tryskają entuzjazmem. Myślałem, że się pogodzą, że spędzą ze sobą czas... chciałem, żeby Holly była zadowolona, a ona się tylko opiła. Chciałem ją odprowadzić do pokoju, ale ona mruczała pod nosem: "Zostaw mnie! Znam drogę do hotelu. Sama wrócę." I takim sposobem sam wróciłem do hotelu. Trochę się o nią boję. Była nieźle wstawiona. Mogła się przewrócić, upaść na ziemie i się skaleczyć w głowę, lub w inne miejsce. Chyba spokojnie nie zasnę.
~~~~~ Oczami Harry'ego ~~~~
Wszyscy wrócili do hotelu. Nie widziałem tylko Holly. Możliwe, że nie zauważyłem jej wchodzącej do budynku. Mam nadzieję, że tak było. Nie chcę, żeby coś jej się stało. Nie potrzebnie zacząłem z nią rozmowę. Nie powinienem tego robić, wiedząc, że dziewczyna jest pijana. Kładąc się spać usłyszałem pukanie do drzwi. Niechętnie zwlekłem się z łóżka. Gdy je otwarłem, ujrzałem przed sobą Jade. Szczerze? Chyba nigdy z nią nie rozmawiałem.
- Jade? Co Ty tutaj robisz? Jest już po 4. - Zapytałem zaskoczony.
- Po prostu chciałam Cię o coś poprosić.
- O co? - Jeszcze bardziej się zdziwiłem.
- Jutro Holly dowie się czegoś bardzo przygnębiającego. Możliwe, że po tym będzie potrzebować wsparcia. Jeśli Ci na niej zależy, to proszę... bądź przy niej jutro, okay?
- Umm... mogę wiedzieć z kim, albo z czym to będzie związane?
- Chodzi o mnie. Jestem chora. Za niedługo umrę, więc proszę, opiekuj się nią. To jest jedyna osoba, na której mi tak bardzo zależy. Chciałabym, żeby żyła, tak jakby żyła za nas dwie. Rozumiesz?
- Oh, tak! Jasne. - Odpowiedziałem zszokowany.
- Wiem, że Holly stara się być poważna. Pewnie Cię ignoruje, prawda? Haha. Cała Holly... Kiedy Niall ją rzucił też udawała odważną, twardą sztukę, ale w głębi serca byłą tą samą dziewczyną co wcześniej. W porządku. To nie będę Cię zatrzymywać. Widzę, że Cię ściągnęłam z łóżka. Przepraszam. Przemyśl moje słowa. Jeśli ją zranisz jeszcze mocniej niż dotychczas, mój duch będzie Cię straszył! Haha. Dobra, już sobie idę. Dobranoc, Harry. - Przez chwilą stałem w bezruchu. To jest naprawdę przerażające uczucie, kiedy dowiadujesz się, że osoba w Twoim wieku umiera. Usiadłem na łóżku. Zacząłem masować sobie skronie. Zrobię to, o co mnie poprosiła Jade, ale nie obiecuję, że to się uda. Jeśli Holly będzie nadal mnie ignorować, lub będzie atakować tymi swoimi docinkami to po prostu z nią nie wytrzymam.
~~~~~ Oczami Holly ~~~~
Nareszcie. - Powiedziałam do siebie, wchodząc do windy. Windy powinny szybciej zjeżdżać i wjeżdżać. Każdy byłby zadowolony. Wolnym krokiem przeszłam przez korytarz. Gdy się znalazłam przed pokojem, zaczęłam szukać w torebce kluczy do pomieszczenia. Nigdzie ich nie było. Byłam pewna, że je chowałam do torebki. Może schowałam do kurtki? Włożyłam dłonie do kieszeni. "Tutaj jesteście! Mam was!" - Powiedziałam, próbując otworzyć drzwi. To było trudne, nie mając równowagi i władzy w nogach. Chwiałam się lekko na boki. Cholera! Pieprzone drzwi! Tak bardzo pragnęłam położyć się w łóżku i po prostu zamknąć oczy i zasnąć.
- Może pomóc? - Odezwał się czyiś głos za moimi plecami.
- Tak! Bardzo chętnie. Byłabym strasznie wdzięczna. - Powiedziałam, odwracając się.
- Witaj, Holly. - Przetarłam z nie dowierzania oczy. To był on. Nie myliłam się.
- Steave? Co Ty tutaj robisz? Przepraszam, że Ci nie pomogłam...
- Ciii... już nic nie mów. Pozwól, że ja Ci przemówię do tej pustej pały.
- Słucham? - Nagle, chłopak złapał mnie za dłonie i mocno przyciągnął do siebie. Próbowałam krzyczeć, ale na marne. Zakleił mi usta taśmą, po czym wepchnął do otwartego pokoju. Czy ja nie zamknęłam drzwi? - Pomyślałam. Spanikowana patrzałam na chłopaka.
- Oj, Holly, Holly... a myślałem, że z Tobą będzie łatwiej, niż z Meredith. Czemu skłamałaś, mówiąc mi, że nie masz pamiętnika Mer? Myślałaś, że się o tym nie dowiem, że masz go w posiadaniu? Haha. Nie doceniasz mnie. - Boję się. Cholernie się boję. Steave wygląda jak psychol. Jego zachowanie to czyste szaleństwo. Może coś brał? Przywiązał mnie do krzesła, po czym wstał i udał się do łazienki. Stamtąd zaczął coś mówić. - Pewnie zastanawiasz się, co Twój chłopak ma wspólnego ze śmiercią Mer, prawda? Otóż nic. Co prawda wsypał jej jakieś lekarstwo, ale czy to na pewno wywołało u niej chęć zabicia się? Haha. - Jego chamski śmiech jeszcze bardziej sprawiał, że miałam potworną ochotę go zabić. - Jak myślisz czyje auto potrąciło Mer? Jesteś pewna, że Mer weszła na jezdnie po to, żeby się zabić? - Nie wiedziałam, gdzie się patrzeć. Obserwując drzwi od łazienki, coraz głośniej słyszałam spływającą do wanny wodę. Serce waliło mi jak szalone. Ze strachu trudno było mi przełknąć ślinę. - Jeśli tak, to jesteś w błędzie. Umówiłem się z Mer, że w czasie Waszej rozmowy podjadę do Was i ją szybko stamtąd zabiorę. Ona się tego nie spodziewała, że ją zabiję. Widzę, że nie przeczytałaś całego pamiętnika. I dobrze! - Nagle wyszedł z łazienki. Odruchowo podskoczyłam do góry. Jego wyraz twarzy... ohh wyglądał jak morderca. Podchodził coraz bliżej. Trzymał coś za plecami. Nie mogłam złapać powietrza, tak bardzo się bałam. Próbowałam się wyrwać, ale lina była zbyt mocno przywiązana do drewna. Krzesło pod wpływem moich gwałtownych ruchów przewróciło się na podłogę. Wylądowałam twarzą do podłogi. Byłam bezradna. Słyszałam jego kroki. Czułam jego obecność za moimi plecami.
- Powiedz mi Holly... - Zaczął mówiąc nonszalancko. - Czy jak byłaś mała, to bałaś się igieł? - Otwarłam oczy chyba najszerzej jak można to zrobić. Nie potrafię opisać strachu przed tym psycholem. - Czemu nic nie mówisz? Ah, zapomniałem! Masz taśmę na ustach. Zaraz Ci ją ściągnę. Najpierw muszę Ci zrobić zastrzyk. - "Co?! Jaki zastrzyk?" pomyślałam. - Cichutko, tylko się nie ruszaj. To lekarstwo sprawi, że nie będziesz nic czuła. - Zignorowałam go. Spanikowana, w obawie o swoje bezpieczeństwo próbowałam się bronić. Przez to, że miałam na ustach taśmę, mój głoś mógł wydobywać dźwięki jak prosie w chlewie. Teraz powinnam się z tego śmiać, bo zabrzmiało to co najmniej dziwnie, ale obserwując Steave, wstrzykującego jakaś obcą substancję do mojego organizmu, to naprawdę nie jest mi do śmiechu. Steave wstał i gapił się na mnie. Na jego twarzy można było ostrzec złowieszczy, chamski uśmiech. Czy to możliwe, że jeszcze nie dostałam zawału? Nagle rozbolała mnie głowa. Obraz miałam rozmazany i pojawiały się jakieś kolorowe, jaskrawe plamy. Miałam ochotę zwymiotować. Czułam się jakbym wirowała. Widziałam jak wszystko jest na miejscu, a tylko ja wiruję w kółko. Czułam jak moja praca serca spowalnia. Miałam wrażenie, że moje powieki ważą tonę. Czułam jak ktoś mnie podnosi. Przez chwilę miałam nadzieję, że ktoś przyszedł mi na ratunek... znowu się myliłam. Poczułam jakoś wilgoć na stopach. Za Chiny nie mogłam otworzyć oczu. Ręka Steava dotykała mojej głowy. Zaczął bawić się moimi długimi włosami. - Jesteś taka ładna... Czy nie męczy Cię to, że podobasz się dwóm, a nawet trzem chłopakom? Nie posiadasz poczucia winy, że zwodzisz ich, a potem wybierasz tylko jednego? Myślę, że robię dobry uczynek. Już żaden nie będzie Cię miał. - Modliłam się, żeby ktoś przypadkiem wszedł do mojego pokoju. Nieoczekiwanie znalazłam się wypełnionej po same brzegi wannie. Zaczęłam krzyczeć. Już nawet zapomniałam, że mam tą cholerną taśmę na ustach. Błagalnie patrzyłam na tego dupka. On się tylko uśmiechał. - Widzę, że lek już działa. Nie wyrywasz się. - Przybliżył się do mnie. Objął moją twarz swymi "żelaznymi" rękoma, spojrzał mi się prosto w oczy, po czym chwycił mocno moją głowę i zanurzył w wannie. Nie mogłam nic zrobić. Miałam sparaliżowane ciało. Nagle wydostałam się na zewnątrz. Steave odkleił taśmę od mych usta. Syknęłam z bólu. - A teraz zachowuj się jak należy. - Syknął przez zęby. - bo będę musiał Cię zabić. Woda jest dość głęboko. Przytrzymam pod nią Twoją głowę. Będziesz mogła do woli wrzeszczeć. To tylko przyspieszy sprawę.
~~~~ Oczami Harry'ego ~~~~
- Tak? Słucham? - Odpowiedziałem zachrypniętym głosem.
- Czy mam przyjemność rozmawiać z panem Harry'm Styles'em? - Głos po drugiej stronie słuchawki brzmiał bardzo poważnie.
- Tak, przy telefonie. Mogę wiedzieć o co chodzi? - Zapytałem wystraszony.
- Proszę przyjechać na posterunek. Adres dostanie pan w SMS-ie.
- Ale o co chodzi? - Powtórzyłem zdenerwowany.
- Nie mogę teraz udzielić żadnych informacji. Proszę przyjechać.
- W porządku. Zaraz będę.