niedziela, 22 grudnia 2013

Epilog.


(włącz, jeśli chcesz)

Minęło dokładnie...
- Osiem lat odkąd się poznaliśmy. Wakacyjna miłość. Głupie dzieciaki, które się w sobie zakochały. To typowe. Takie rzeczy się zdarzają. Myślałam, że się na tym skończy. Nagła śmierć mojego ojca zakończyła ten piękny czas. Starałam się o Tobie zapomnieć. Próbowałam wielu sposobów. Spaliłam wszystkie zdjęcia z wakacji, godzinami rozmawiałam z Jade o tym, że Ty o mnie już dawno zapomniałeś. To wszystko skłoniło mnie do zmienienia się. Pokonałam wieczny wstyd i lęk przed byciem odważną. Z nieśmiałej Holly zrobiła się dojrzalsza, otwarta na świat dziewczyna. Wkrótce stałam się lubiana i "popularna". Kiedyś miałam tylko Niall'a i Jade... potem wszystko się zmieniło. Wraz z metamorfozą odkryłam swój talent - śpiew. Pierwszy raz śpiewałam na balu z okazji Świąt Bożego Narodzenia. I wtedy spotkałam Cię po tylu latach... To właśnie wtedy zaczęły się nasze problemy. Odkryłam, że jesteś przyjacielem Niall'a, Ty z kolei dowiedziałeś się o moim byłym chłopaku Niall'u. Zawsze ciekawiło mnie jak to możliwe, że Wy się poznaliście. Cóż... los tak chciał, więc nie ma co się zastanawiać. Bardziej interesuje mnie, czemu na swojej drodze spotkaliśmy tylu zgorzkniałych ludzi. Mam na myśli Meredith i Steave'a. Między nami było różnie. Wydarzyło się tak wiele. Kłamstwa, tajemnice, rozstania... Wszystko jestem w stanie zrozumieć, ale jednego NIGDY nie będę wstanie pojąć. Czemu ten drań Cię postrzelił? CZEMU?!
- To się stało cztery lata temu. Jeden głupi postrzał sprawił, że nasze życie nabrało innego, całkiem poważniejszego sensu. Staliśmy się sobie ogromnie bliscy. Zdałam sobie sprawę, że mogłam Cię stracić, dlatego wreszcie wybrałam Ciebie. Przez następne cztery lata dochodziłeś do zdrowia. Potem było pięknie. Pamiętasz przygotowania do naszego ślubu? Jak to wszystko wytrzymałeś? Byłam taka nieznośna! Nie potrafiłam się na nic zdecydować. Zawsze byłeś cierpliwy. W dniu naszego ślubu obiecałeś mi, że nasza miłość zawsze będzie wieczna. Kilka lat temu uznałabym to za głupstwo, beznadziejny żart. Powiedziałeś mi również coś, co sprawia, że każdej nocy nie mogę opanować łez: "Widzisz tę gwiazdę? Kiedyś, kiedy mnie zabraknie, spójrz proszę na niebo, a gwiazda, którą ujrzysz będzie świecić blaskiem mojej miłości". Nadal czuję Twój dotyk, kiedy mnie przytulałeś, przed oczami mam Twój uśmiech, kiedy wypowiedziałeś te słowa. Nie wiedziałam jaki jest głębszy sens tej wypowiedzi. Niebawem zdradziłeś mi sekret jaki ukrywałeś przez najbliższy rok. Urządziłam Ci niezłą awanturę, że mi tego nie powiedziałeś. To była nasza pierwsza poważna kłótnia małżeńska. Miałam do Ciebie żal, że nic mi nie powiedziałeś o chorobie. Byłam chodząco bombą zegarową, która mogła w każdej chwili wybuchnąć. Bałam się. Cholernie się bałam. Na dodatek dowiedziałam się o ciąży. Myślałam, że oszaleję. Boję się do tego przyznać, ale nie potrafię tego dłużej ukrywać. Muszę Ci o tym powiedzieć. Otóż przez jakiś czas wahałam się... lekarze mówili, że Twoja śmieć jest blisko, kazali mi się z Tobą pożegnać. Chciałam pozbyć się "problemu". Byłam zdesperowana. Nie chciałam się Tobie przyglądać, jak umierając przytulasz się do mojego brzucha. Tak bardzo się tego wstydzę. Nie wiem jak ja mogłam o tym pomyśleć. Teraz, nie wyobrażam sobie życia bez Bruna. On jest Twoim odbiciem. Pamiętam Twoją reakcje na wieść, że spodziewam się Twojego dziecka.

Wyglądałeś jak szaleniec, który uciekł z psychiatryka. Wtedy jeszcze nie było po Tobie widać, że umierasz. Mijały miesiące. Modliłam się, żebyś dożył narodzin syna. Moje modlitwy zostały wysłuchane. Nigdy nie zapomnę Twojej reakcji na widok Bruna. Byłeś taki szczęśliwy. Łzy spływały po Twoich policzkach, tak samo jak mi. Miałam nadzieję, że Niall nas odwiedzi. Niestety tak się nie stało. Ostatni raz widziałam go przed dzień naszego ślubu. Potem nasz kontakt się urwał, aż do teraz... 
- Mogę pisać o wszystkim, ale nie potrafię o tym! Nie chcę przejść do tego. Nie potrafię. Nie chcę. Nie zniosę tego bólu. Nie wierzę Harry, że Cię straciliśmy. Nie mogę się z tym pogodzić i raczej nigdy się z tym nie pogodzę. Po głowie wciąż chodzi mi jedna myśl: "Jeden głupi strzał." Umieram na samą myśl, że ten psychopata Steave siedzi sobie w celi, gra w karty z innymi więźniami, oddycha spokojne i czeka, aż go wypuszczą i kogoś innego zabije. Serce eksploduje mi za każdym razem, kiedy widzę nasze ostatnie zdjęcie z podpisem przez Ciebie: "Tylko Ty możesz przywrócić mnie do życia, tylko Ty możesz doprowadzić mnie do porządku.". Wiesz co jest najgorsze? To, że nie mogę się zabić. Nie mogę Cię teraz spotkać, pocałować, dotknął, widzieć. Nie mogę jemu to zrobić. Muszę być silna. Dla naszego skarba. Tylko on podtrzymuje mnie przy życiu. Tak jak już
wspomniałam jest Twoim odbiciem. W przyszłości na pewno będzie miał geste loki po tatusiu. Bo przecież jaki ojciec, taki syn.
Chcę tylko, żebyś wiedział, że nigdy, ale to przenigdy nie przestałam Cię kochać, ani na sekundę. Zawsze będziesz moją wakacyjną, jedyną, prawdziwą miłością. Nie bój się o mnie. Mam przy sobie Jade i Niall'a. Możesz spać spokojnie. Niech ten sen będzie dla Ciebie krótki, bo wydaję mi się, że nie spotkamy się tak prędko. Mam taką nadzieję, bo chcę mieć co Ci opowiadać, kiedy się spotkamy.

P.S
  Z historii naszej miłości można byłoby nakręcić kolejną telenowelę. Kto wie, może kiedyś znajdzie się pewien głupiec i pokarze światu to, co nam się zdarzyło.
                                                                                                              
                                                                                             Your Summer Love - Holly  xx









- Holly już pora. Napisałaś ten list? - Pokiwałam głową i bez słowa podeszłam do trumny. Wręczyłam Harry'emu list, poczym odeszłam, wyobrażając sobie, że kolejne lata mojego życia będą mijać tak, jak czas upływał, kiedy byłam na koloniach z moim Harry'm.



Heeeej!


   Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam tym epilogiem...? Pierwszy raz poryczałam się pisząc coś od siebie. Ogólnie powiem Wam, że podoba mi się ta historia. Myślałam, że skończę pisać to opowiadanie po 1 rozdziale haha taka już jestem. Jestem szczęśliwa, że zostaliście ze mną do końca tej historii. To wiele dla mnie znaczy. Chyba sobie wydrukuję to opowiadanie, żeby mieć pamiątkę! xd Muszę trochę pożartować, bo nadal płaczę. Ze szczęścia i ze smutku. Chciałabym podziękować za cudowne komentarze! Było ich aż UWAGA 1028!!! ( @dianee2805 - Twoje komentarze zawsze będę w moim sercu.). Nie wiem co jeszcze napisać. Nie chcę się z Wami rozstawać! Jeszcze raz dziękuję Wam, że staliście się wiernymi czytelnikami moich wypocin. Chciałabym, żeby każdy kto czytał to opowiadanie zostawił po sobie chociaż zwykłą buźkę. Zależy mi na tym. Chcę kiedyś tutaj wejść i przeczytać te piękne, ostatnie komentarze... ;') Tak, więc żegnajcie. Harry z tego opowiadania patrzy na Was z nieba, a Holly pewnie zajmuje się Brunem. Może w tym pomaga jej Niall? Oh, pewnie tak. 



KOCHAM WAS! PAPA! WASZA ~~ @agata_971012 ♥

niedziela, 8 grudnia 2013

39. "Czasem trzeba zaryzykować. Bez ryzyka nie ma miłości."

                                                         ~~~~ Oczami Niall'a ~~~~

- Holly, spokojnie. Skarbie, uspokój się. Spójrz na mnie. - Złapałem jej twarz w swoje dłonie. Próbowałem ją uspokoić. Wyglądała tragicznie. Ledwo oddychała. Jej cała twarz była we łzach. Widok cierpiącej Holly sprawiał, że sam odczuwałem ból wewnątrz serca. - Harry to przeżyje. Musisz tak myśleć. - Po chwili na odział weszli chłopcy. Dałem im znać, żeby zaczekali. - Muszę iść do chłopaków. Nie ruszaj się stąd. Zaraz wrócę. Czekaj na mamę. Lada moment powinna tu być. - Holly nie reagowała na mój głos. Siedziała, wpatrzona w jeden punkt. Trzymała w dłoni naszyjnik Harry'ego, który zawsze wisiał na jego szyi.  Odszedłem od dziewczyny. Uznałem, że ona potrzebuje teraz być sama. Gdybym znalazł umierającego Harry'ego, leżącego w kałuży krwi prawdopodobnie zachowywałabym się tak samo jak ona. Nie zdziwi mnie to, jeśli przez jakiś czas nie będzie utrzymywać kontaktu z ludźmi. To co się stało tej nocy już na zawsze odmieni nasze życie.

[...]

- Dzwoniłeś do jego mamy? - Zapytał poważnym głosem Zayn, odpalając papierosa.
- Tak. - Odpowiedziałem.
- Jak to się kurwa stało? - Krzyknął Louis, uderzając pięścią o ścianę.
- Harry wyszedł w środku nocy. To była moja wina. Mogłem go zatrzymać. I jeszcze te słowa wypowiedziane przez panią Duncan...
- Jakie słowa? - Zapytał Liam.
- To było nie porozumienie. To był mój głupi błąd. Gdybym nie snuł podejrzeń przeciwko Harry'emu, to prawdopodobnie nic mu by się nie stało.
- Niall? CO TY ZROBIŁEŚ? - Zayn nie mógł znaleźć sobie miejsca. Chodził poddenerwowany. Miałem wrażenie, że chłopcy zaraz się na mnie rzucą.
- Oh, Zayn... chyba nie chcesz wiedzieć o co poszło.
- Niech zgadnę! Pewnie o tą dziewczynę? Hm? Wiedziałem, że dzięki niej ktoś kiedyś umrze.
- Hola, hola! - Wtrącił się Lou. - Nie obwiniajcie dziewczyny. Ona nie jest niczemu winna. Harry i Niall są winni. Widać, że nie mogą dać sobie spokoju nawzajem. Zamiast sobie odpuścić to przez te wszystkie lata toczyli walkę o dziewczynę. Nie rozumiem jak można być takim egoistą. Robiliście wszystko, żeby mieć ją dla siebie. Nie pomyśleliście o niej! Przecież przez te wszystkie Wasze "podboje" do niej robiliście z niej idiotkę. Zamiast jej ułatwić sprawę, stawaliście się jej problemem. Ogromnym problemem. I wiesz co, Niall? Może i jesteś jej przyjacielem, kumplem od kilku dobrych, Harry może i jest jej wakacyjną miłością, ale nie sądzisz, że potrzeba jej teraz kogoś, kto jej nie zna? Komu mogłaby się wyżalić? Może ten ktoś stałby się dla niej nie wakacyjną miłością, ani nie przyjacielem z dzieciństwa tylko miłością na całe życie...
- Lou... - Zacząłem. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Chłopak miał racje. Pieprzoną racje. Ostatnio oddaliłem się od niego. Może, gdybym był sobą, gdybym z nim spędzał czas tak jak dawniej, to może Holly byłaby szczęśliwą, spełnioną dziewczyną.
- Skończmy gadać o tych beznadziejnych relacjach pomiędzy tą trójką. - Oznajmił Liam. - Teraz najważniejszy jest Harry. Bez niego... - Głos chłopaka zadrżał. Liam ugryzł się w język i kontynuował. - Słuchajcie! Harry wyjdzie z tego. Za kilka miesięcy wróci do zdrowia i będziemy nadal śpiewać, koncertować i wspólnie spędzać czas. Rozumiecie? - Zapadła cisza. Nikt nie odważył się jej przerwać. Wszyscy doskonale widzieliśmy, że coś może się nie udać i go po prostu zabraknie.
- Wracajmy. Może lekarz będzie miał informacje o stanie Harry'ego. - Przerwał tą niezręczną cisze Lou.


                                   
                                                  ~~~~ Oczami Holly ~~~~~

    Czy kiedykolwiek czułeś się obłąkany? Siedziałeś na podłodze oparty o ścianę i zastanawiałeś się co będzie dalej? Nie mogłeś oddychać, bo nie chciałeś? Za wszelką cenne chciałeś zniknąć z tego zakłamanego, niesprawiedliwego świata? Tak właśnie się teraz czuję. Boję się tego momentu, kiedy drzwi się otworzą i wyjdzie z nich lekarz. Najgorsze będzie to, kiedy trzeba będzie się na niego spojrzeć i usłyszeć prawdę. Nagle drzwi się otwarły. Zamarłam. Kątem oka spojrzałam, kto wyszedł z pomieszczenia. Była to pielęgniarka. Szybko wstałam i podbiegłam do niej.
- Przepraszam. - Zawołałam. Kobieta zatrzymała się. - Czy wiadomo coś o tym chłopaku, który jest na blogu operacyjnym? - Kobieta przez dłuższą chwilę nic nie odpowiadała, tylko ze współczuciem spoglądała na mnie. Poczułam jak coś w środku mnie pęka. Powstrzymałam ten ból. Przełknęłam ślinę i zapytałam. - Mam już zacząć pisać przemówienie na jego pogrzeb? Czy planować z nim przyszłość? - Zapytałam, ledwo utrzymując równowagę.
- Przepraszam bardzo panią. Nie mogę nic powiedzieć. Spieszę się.
- Dokąd Pani idzie?
- Muszę zadzwonić po księdza.
- Po księdza? Ale jak to po księdza? O mój Boże!
- Przepraszam. Muszę już iść. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - Czy wszystko będzie dobrze? Czy ja wyglądam na jakąś wariatkę? Owszem wyglądam teraz jak straszydło umierające z rozpaczy, ale na tyle przytomna jestem, że wiem, że odwiedziny księdza stanowią - Śmierć, namarszczenie,  ostatnia spowiedź. Ponownie usiadłam na podłodze. Tym razem nie mogłam przestać się trząść z płaczu. Zastanawiało mnie, gdzie są wszyscy. Niall z chłopakami, mama Harry'ego i inni. Może oni już wcześniej się dowiedzieli, że on nie żyje? Zostawili mnie, bo nie chcą patrzeć jak cierpię lub nie mają odwagi cokolwiek powiedzieć. Czemu to się wydarzyło? Czemu to jego spotkało? Czemu to wszystko nam się przytrafia? Czemu nie mogłam być z nim szczęśliwa? Może tutaj na ziemi nasza miłość nie ma przyszłości? A może gdzieś indziej będziemy szczęśliwi? Wstałam. Rozejrzałam się dookoła. Teren był pusty. Weszłam do windy. Wcisnęłam "10". Chciałam jak najszybciej znaleźć się na dachu budynku.


                                                    ~~~~ Oczami Louis'a ~~~~~


   Siedzieliśmy na poczekalni. Czekaliśmy na lekarza. Po chwili wyszedł lekarz, który operował Harry'ego. Cała nasza czwórka wstała. Wszyscy mieliśmy łzy w oczach. Czekaliśmy na najgorsze.
- Operacja się powiodła. Udało nam się zatrzymać krwotok. Krew nie dotarła na szczęście do narządów. Stan pacjenta jest co prawda krytyczny, ale wnioskując po jego wieku, to myślę, że wszytko będzie dobrze. Jeśli ta noc będzie spokojna, to jestem pewien, że Wasz przyjaciel będzie mógł się cieszyć życiem. A teraz pozwolicie, że udam się do mamy pacjenta. Muszę jej wszystko wytłumaczyć. Do widzenia. - Spojrzeliśmy się na siebie. Na naszych twarzach pojawił się lekki uśmiech. Przytuliliśmy się.
- Najważniejsze, że operacja się udała. - Powiedział Liam.
- Widzieliście Holly? - Nagle zorientowałem się, że jej nie ma w poczekalni. To mnie zdziwiło. Jeszcze przed naszym przyjściem siedziała pod samymi drzwiami.
- Właśnie mnie też zastanawia, gdzie ona jest. - Dodał Niall.
- Może poszła do łazienki? - Zaproponował Zayn.
- Idźcie sprawdzić czy nie ma jej w łazience. Ja pójdę do pielęgniarek zapytać się, czy jej nie widziały.
- Ok. Spotykamy się za 15 minut przy recepcji. - Powiedział na odchodne Liam.


[...]

- Przepraszam panią. - Zacząłem. - Widziała może Pani młodą dziewczynę? Brunetkę, długie włosy... była smutna. Może nawet cała we łzach.
- Chodzi Ci o tą dziewczynę, która siedziała przed blogiem operacyjnym, tak?
- Tak. Właśnie o nią. Wie Pani, gdzie mogła pójść?
- Um, myślę, że znajdziesz ją w kaplicy albo gdzieś, gdzie nikogo nie ma. Ludzie, kiedy dowiadują się o śmierci zazwyczaj...
- Słucham?! O jakiej śmierci?! Co Pani mówi?!
- To Ty nic nie wiesz...
- Czego nie wiem? - Zapytałem przerażony.
- Ten starszy Pan umarł. - Nagle zacząłem wszystko rozumieć. Miałem ochotę zabić tą kobietę.
- Mam tylko jedno pieprzone pytanie. - Powiedziałem zdenerwowany. - Czy Pani powiedziała tej dziewczynie o jakiejś śmierci?
- Może nie dosłownie, ale mogła się domyśleć. Zapytała dokąd idę, więc jej odpowiedziałam " po księdza".
- O mój Boże. - Powiedziałem do siebie.
- Czy coś się stało? - Zapytała kobieta. Jeszcze bardziej mnie wkurwiła.
- "Czy coś się stało?" - Powtórzyłem. - Pani śmie się jeszcze o to pytać? Powiedziała Pani, że idzie po księdza, dziewczynie, która czekała na wieści o stanie zdrowia swojego byłego chłopaka. Czy Ty kobieto wiesz co zrobiłaś?! Zrobię wszystko, żebyś tego pożałowała! - Odszedłem od kobiety. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Niall'a.


<rozmowa telefoniczna>

- Gdzie jesteście? - Zapytałem.
- Jesteśmy na dole przed wejściem.
- Przecież mieliśmy się spotkać przy recepcji.
- No tak, ale... - Nagle Niall zaniemówi.
- Halo, Niall! Jesteś tam?
- O mój Boże...
- Niall? Co się tam dzieję?!
- Ho-holly... jest na dachu.
- BOŻE! CO?!
- Lou! Biegnij szybko na dach.
- Ale..
- No kurwa szybko! Nie ma czasy do stracenia. - Wbiegłem do windy. Miałem wrażenie, że sekundy mijają jak godziny. Nareszcie znalazłem się przed wejściem na dach. Ostrożnie otwarłem drzwi. Nie chciałem jej przestraszyć. Wolnym krokiem zbliżałem się do dziewczyny. Holly stała bardzo blisko krawędzi. Jej jeden nieuważny ruch mógłby spowodować najgorsze. Byłem tuż za nią. Nie chciałem długo czekać, ale coś mu podpowiadało, żebym chwilę zaczekał.
- Kimkolwiek jesteś proszę, pozwól mi to zrobić. - Odezwała się. Zaskoczyła mnie. Nie spodziewałem się tego, że mnie usłyszy.
- Nie musisz tego robić.
- Wiem, że nie muszę. Ja po prostu chcę.
- Holly, on żyję. To była pomyłka. Pielęgniarka myślała, że jesteś wnuczką zmarłego staruszka. Proszę, pozwól, że Cię złapię i spokojnie wyprowadzę ze szpitala. Błagam.
- Skąd mam mieć pewność, że mnie nie okłamujesz?
- Nigdy nie mógłbym okłamać dziewczyny, która od zawsze mi się podoba. - Powiedziałem lekko się uśmiechając. Jestem z siebie dumny, że powiedziałem jej o tym. Tyle lat ukrywałem to. Tyle musiało się wydarzyć, żebym mógł jej to powiedzieć. Jestem idiotą. Holly dała wyraźny sygnał, że chce się odwrócić, ale nie mogła. Złapałem ją mocno w pasie. Pomału cofałem się z nią. Odetchnąłem z ulgą, kiedy znaleźliśmy się przed wyjściem.
- Naprawdę Tobie się podobam? Przecież tyle lat się znamy. Tyle razy byliśmy na tych samych koloniach. Czemu mi to teraz powiedziałeś?
- Myślałem, że to zrobisz. Chciałem, żebyś o tym wiedziała. Przepraszam. Hah. Przepraszam, że się śmieję. Nie sądziłem, że Ci to kiedykolwiek powiem. Zawsze byłaś z Harry lub Niall'em. Nie lubię się wtrącać w czyjeś sprawy.
- Czasem trzeba zaryzykować. Bez ryzyka nie ma miłości, ale teraz proszę, pozwól mi odejść. - Byłem szczęśliwy, że nie udało jej się tego zrobić. Dziewczyna wyszła. Uśmiechnąłem się pod nosem i udałem się za nią.






HEEEEJ! ;D

MOJE NOWE OPOWIADANIE! ☺

 http://tellmeyourmystery.blogspot.com/

 

    I takim sposobem dotarliśmy do ostatniego rozdziału opowiadania Summer Love. Jak widzicie do samego końca nie wiemy z kim będzie Holly. W Epilogu wszystko się wyjaśni. Jest mi smutno, że tak mało osób komentuje. Cóż... może przy epilogu ( pojawi się za tydzień) będzie ich sporo. Przepraszam za wszystkie błędy. Niestety nie mogę napisać "do nexta" ;') Będzie tylko Epilog, który nie zalicza już do rozdziałów. KOCHAM WAS! ♥  ~~ @agata_971012 xx

niedziela, 1 grudnia 2013

38. "Zawahałam się dotknąć jego ciała. Bałam się, że niczego nie poczuję."

                                             ~~~~ Oczami Holly ~~~~

  Spoglądałam raz na mamę i raz na Niall'a. Chciałam im obojgu wydrapać oczy. Zastanawiałam się, gdzie mógł pójść Harry. Stanie przy oknie i wydzwanianie do niego prawie przez całą noc nic nie pomaga. Boję się. Cholernie się boję. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Ani Niall, ani moja mama nie martwią się tym, że Harry nie odbiera telefonu. Miałam się do nich nie odzywać, ale nie wytrzymałam. Czym byłaby kłótnia bez wojny?
- I co zrobiliście?! Wyprowadziliście Harry'ego z równowagi! Nawet nie pozwoliliście mi z nim porozmawiać! Jak możecie tak spokojnie siedzieć i popijać herbatę?! Jest 4 nad ranem a po nim, ani znaku życia! Zdajecie sobie...
- Oh, uspokój się Holly! - Przerwała mi mama. - Zawsze martwisz się o wszystkich i zapominasz wtedy o sobie!
- Zgadzam się z Panią. - Dodał Niall. - Znając Harry'ego, to pewnie poszedł do baru.
- Widzisz skarbie, nie masz czego się obawiać.
- Ale mamo! To, że Niall tak mówi to nie oznacza, że musi to być prawda! Mam złe przeczucia. Powinnaś mnie zrozumieć. Wiecie co? Nienawidzę Was! Jeśli coś mu się cokolwiek stało, to obiecuje, że Ty mamo, już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. A Ty Niall, wstydziłbyś się. Harry może jest nieznośnym kretynem, raniącym czyjeś uczucia, ale gdybyś to Ty nie wracał do domu w środku nocy, to zapewne poszedłby Cię sam szukać. A teraz pozwólcie, że wyjdę i pójdę go sama szukać, bo tak robi prawdziwy przyjaciel. Byłam ciekawa jaka będzie ich reakcja po usłyszeniu mojej niezwykle szczerej przemowy. Tak jak myślałam... kompletne ignorowanie, brak argumentów na swoją obronę. Wkurwiona wyszłam z hukiem z domu. Postanowiłam przejść się po mieście. Nie zwracałam uwagi na porę, ryzyko oraz chłód "otulający" moje ciało. Po prostu chciałam go zobaczyć, przytulić i powiedzieć, jak bardzo mi na nim zależy.


                                                      ~~~~ Oczami Niall'a ~~~~

- Może Holly miała racje... - Oznajmiłem zamyślony. Pani Duncan spojrzała się na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy. To zadziwiające, że pozwoliła swojej córce włóczyć się samej w środku nocy po mieście. Wstałem z kanapy. Spojrzałem na zegarek. Było już grubo po 4. Wziąłem do ręki kurtkę i udałem się w stronę drzwi.
- Niall? Dokąd idziesz? - Zapytała, zmywając naczynia.
- Czas wracać do domu. Przy okazji poszukam Holly.
- Może zostaniesz jest już późno. Nie chcę, żeby coś Ci się stało.
- Przepraszam bardzo, czy pani wie, co mówi? Pani boi się o mnie, o chłopaka, który zawsze sobie jakoś poradzi, jeśli byłby w zagrożeniu, a swoją córkę ma Pani gdzieś?! Holly wyszła z domu prawie godzinę temu i jeszcze do tej pory nie wróciła! Rozumiem, że Harry nie jest dla pani odpowiednim kandydatem na partnera dla pańskiej córki i nie musi się Pani o niego martwić, ale do cholery! To jest Pani rodzona córka. Radzę się zastanowić, co jest dla pani najważniejsze w życiu, bo odnoszę wrażenie, że Pani chcę wydać Holly za mąż i mieć córkę z dala od siebie. Ja tylko zastanawiam się czemu? Moi rodzinę rzadko mnie widują w domu. Kiedy wracam do domu...
- Przestań! Nie masz prawa mówić, że jestem okropną matką.
- No właśnie... ja tego nie powiedziałem. Pani sama się do tego przyznała. - Współczuję Holly takiej matki. Odkąd pamiętam Holly zawsze się z nią kłóciła. Co innego jej ojciec. To był bardzo dobry człowiek. Kochał córkę i na pewno nie pozwoliłby jej iść samej. Myślę, że ubrałby się i poszedłby razem z nią. Wychodząc z domu, poczułem wibracje telefonu. Byłem pewien, że to Holly, lecz to nie była ona.

<rozmowa telefoniczna>

- Cholera! Harry, gdzie Ty idioto jesteś? Tylko błagam nie mów, że jesteś w jakimś barze, bo Cię chyba zabiję.
- Niall, zadzwoń po karetkę.
- Mów wyraźnej, bo Cię nie słyszę. Co tak szumi? - Głos Harry'ego brzmiał dość dziwnie. Tak inaczej. Może wypił jakieś cholerstwo i coś mu teraz dolega? - Halo? Jest z Tobą Holly?
- Hoo-lly? - Powiedział prawie niesłyszalnie. Jedynie, co słyszałem było to, jak on ciężko oddycha. Nie wiedziałem, co się z nim dzieje.
- No przecież mówię! Jest ona z Tobą? Wyszła godzinę temu Cię szukać.
- Boże... znajdź ją! - Powiedział cichym, ale zdenerwowanym głosem.
- A myślisz, co mam zamiar robić? Ja przynajmniej coś robię, a Ty? Właśnie, gdzie Ty kurwa jesteś?
- Las... - Odpowiedział, sycząc z bólu.
- W lesie jesteś? Co Ty do cholery tam robisz? Grzybobranie sobie urządziłeś, tak?
- Niall, słuchaj mnie. On tu jest. Ma broń. Znajdź dziewczynę. - Zatrzymałem się. Po głowie krążyło mi mnóstwo pytań. Najbardziej byłem ciekaw o kogo mu chodzi. Już chciałem się o to zapytać, gdy nagle bateria mi padła


                                                      ~~~~ Oczami Harry'ego ~~~~~

   Zawsze zastanawiałem się jak będzie wyglądać moją śmierć. Obstawiałem, że zachoruję na jakąś nieuleczalną chorobę i po kilku miesiącach, tygodniach, dniach po prostu umrę. Nie sądziłem, że w ciągu ostatnich chwil swojego życia będę czuł taki cholerny ból. Do tego wszystkiego ta cieknąca krew z mojej rany. Leżąc tutaj przy drzewie czuję się jakbym pływał w basenie krwi. Na szczęście to tylko kałuża. Jestem cały rozpalony. Czuję się jakbym miał zaraz eksplodować. Rozdarłem swoją koszulę, używając jej do tamowania krwi. Pomału tracę kontakt z rzeczywistością. Krew prawdopodobnie dotarła do płuc, dlatego nie mogę oddychać. Modlę się, żeby Niall znalazł Holly. Co jeśli ona jest w lesie? Co jeśli wpadnie na szalonego Steava?! Nagle usłyszałem czyjś głos. Spróbowałem się podnieść, lecz nie byłem wstanie wyciągnąć nawet głupiej ręki do przodu. Głos osoby krzyczącej stawał się coraz głośniejszy. Niespodziewanie zaczęło mi się kręcić w głowie. Krew wydobywała się z mojej jamy ustnej. Nie mogłem przez to oddychać. Dusiłem się. Moje ciało "płonęło". Widziałem wszystko jak przez mgłę. Wydawało mi się jakby ktoś coś do mnie mówił. Uznałem to za kolejny objaw postrzału.


                                                  ~~~~~~ Oczami Holly ~~~~~~

- O mój Boże! Harry! - Znalazłam go całego we krwi. Wpadłam w panikę. Uklęknęłam przy nim.  - Harry! Słyszysz mnie! Boże...kto Ci to zrobił! No odpowiedz coś! - Byłam pewna, że zaraz zemdleję. Wyjęłam telefon z kieszeni. Zignorowałam połączenia nieodebrane. Było ich naprawdę sporo. Wykręciłam numer na pogotowie. Trzęsłam się ze strachu. Harry wyglądał jakby nie żył. Dzwoniąc schyliłam się, aby sprawdzić, czy jest tętno. Zawahałam się dotknąć jego ciała. Bałam się, że niczego nie poczuję.

[..]

  Minęło dobre pół godziny zanim zjawiła się karetka. Strach zawładnął całym moim ciałem i umysłem. Nie byłam wstanie nic powiedzieć. Chciałam znaleźć się w szpitalu i usłyszeć dobra wieści na temat stanu zdrowia Harry'ego.
- Proszę się odsunąć. Nie mamy czasu. - Oznajmił jeden z ratowników.
- "Nie mamy czasu" - Powtórzyłam wkurzona. - No oczywiście, że nie macie już czasu skoro spóźniliście się z karetką jakieś 25 minut! Pozwę Was do sądu, jeśli on nie przeżyje!
- Jedzie Pani z nami, czy zostaje tu sama? - Przerwał mi ratownik.
- Jadę. - Odpowiedziałam, wsiadając do auta.


Heeej! ;D

I jest 38! Myślę, że pojawi się jeszcze jeden rozdział, a potem dodam epilog. Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten rozdział. Pisałam go na szybko, więc wybaczcie mi wszystkie błędy. Liczę na szczere komentarze! 


Zaczynam pisać kolejne opowiadanie!!!  

Na razie jest tylko prolog. Jeśli Wam się spodoba to zaobserwujcie, skomentujcie i napiszcie mi na tt, czy jest ok.  Napiszcie, czy mam Was informować xx http://tellmeyourmystery.blogspot.com/

KOCHAM WAS I DO NEXTA! ♥ ~~~ @agata_971012 xx