- Jak to? To Harry nic nie powiedział? - Zapytał Steve.- Nic nie odpowiedziałam. Stojąc w bezruchu, próbowałam uświadomić sobie, czy to jest prawda. Nie potrafię określić, jak bardzo jestem zszokowana, tą informacją. To wydaję się być niemożliwe. Czemu niby Meredith chciała, mnie otruć? I dlaczego Harry nic mi o tym nie powiedział? A może on tego chciał? Co jeśli brał w tym udział?
- Holly, posłuchaj mnie. Meredith jest niebezpieczna. Ona wszystko zrobi, żeby zniszczyć człowieka. Dam Ci radę. Przestań spotykać się z Harry'm. Rozumiem, że możesz być oburzona tą propozycją, ale zrozum... ta dziewczyna jest zdolna do zabicia. Sama zobacz. Już otruła Cię narkotykami. Miałaś szczęście, że Harry to zauważył. Przy najbliższej okazji możesz nie mieć tyle szczęścia.
- Co Ty gadasz?! Nie strasz mnie! Nie nabiorę się na te bajki! - Chciałam nie wierzyć w to, co mówi ten chłopak... ale mówił tak przekonująco. Zaczynam naprawdę się bać.
- Proszę, wyjedź. Dla Twojego dobra. - Powiedział spokojnym głosem, gładząc mnie po policzku.
- Ale.. co mam powiedzieć rodzicom? Przecież na pewno będą się pytać, czemu wróciłam kilka tygodni wcześniej! Po za tym, nie chcę opuszczać tego miejsca. Nie tak wyobrażałam sobie tegoroczne wakacje! Steve, ja po prostu.. nie wierzę w to co się dzieję. Takie rzeczy wydarzają się tylko w filmach, a nie w codziennym życiu! Czuję się, jak w horrorze, w którym jestem celem mordercy! A może przesadzasz? Skąd ta pewność, że Meredith jest tak straszna? - Zapytałam. - Trzęsłam się ze strachu. Nie wiem, co mam myśleć.
- Rok temu, wydarzyło się tutaj morderstwo. - Powiedział Steve. - Wraz z wypowiedzianym przez jego zdaniem, spanikowana spojrzałam na niego.
- Ahh... O mój Boże... - Pamiętam, jak tata opowiadał mi o morderstwie, młodej dziewczyny. Pokazali reportaż o tym wypadku.
- Nikt o tym nie wie, że zabiła ją Meredith. Śledztwo umorzono. Stwierdzono, że to był nieszczęśliwy wypadek. A tak nie było... - Mam wrażenie, jak bym spała. Jak by śnił mi się koszmar. - Pomyślałam.
- A mogę wiedzieć skąd Ty o tym wszystkim wiesz? - To podejrzane. Co mogę innego sądzić o człowieku, który opowiada mi takie rzeczy?
- Długa historia. Wystarczy Ci wiedzieć, że jestem tak jak by niewolnikiem Mer.
- Przykro mi, ale nie wyjadę. - Powiedziałam stanowczo. - Nie przestraszy mnie jakaś laska. Postanowiłam sobie wcześniej, że chcę dobrze spędzić ten czas i tak zrobię! Bez względu na teraźniejsze okoliczności. O ile one istnieją.. - Oznajmiłam i udałam się na dolny pokład. Nie ukrywam. Trochę się zaniepokoiłam, ale teraz myślę, że on chciał mnie tylko nastraszyć. Skoro otruł mnie jakimiś środkami, to czemu miałabym mu wierzyć? Nie ze mną takie numery. Co jak co, ale nie należę do bandy debili, którymi można pomiatać i nabijać się z nich. Przechodziłam przez drzwi. Nagle wpadłam na Harry'ego.
- Przepraszam. - Powiedzieliśmy równo. - Haha! Przepraszam to moja wina. Jestem chodzącą bombą nerwów. - Oznajmiłam.
- Nie ma za co. A czemu nie zaczekałaś na mnie na górze? - Zapytał
- Aaa... znudziło mi się czekanie w samotności. - Zmyśliłam. W sumie to nie wiem, czemu. Chyba powinnam mu powiedzieć...
- Kłamiesz! - Powiedział uśmiechając się.
- Ja? No, co Ty! - Zawsze, gdy kłamię albo coś ukrywam spuszczam wzrok na podłogę lub gdzieś na bok. Zawsze tak mam, nawet teraz.
- Przecież widzę. To naprawdę widać. - Powiedział Harry.
- No, dobrze... wygrałeś! Dowiedziałam się o Meredith i o narkotykach. Kiedy chciałeś mi o tym powiedzieć? - Zapytałam, patrząc w jego oczy.
- To jest dziwna sytuacja. Miałem zamiar powiedzieć Ci już wcześniej, ale... nie miałem odwagi.
- Cóż... lepiej późno niż wcale! To i tak nie Twoja wina.
- Mam pomysł! Zatańczmy! - Zaproponował szczęśliwy lokowaty.
- A bardzo chętnie. - Odpowiedziałam. Po chwili tańczyliśmy. (włącz, jeśli chcesz - Kocham tą piosenkę! - Wykrzyczałam! - Było strasznie głośno, dlatego trzeba było więcej energii, żebyśmy siebie usłyszeli.
- Lubisz Bruno Mars'a? - Zapytał Harry.
- Żartujesz sobie?! Jak można nie lubić swojego męża? - Zapytałam, na co Harry wybuchnął śmiechem.
- Jesteś zwariowana!- Oznajmił Harry.
- Ty też! - Wystawiłam mu język.
- A gdybym był sławny mógłbym zostać Twoim mężem? - Zapytał, z podniesioną do góry brwią.
- Jeśli fajnie śpiewasz, to czemu nie? Wiesz.. Twój charakter mniej więcej już znam...
- Zobaczysz, będę gwiazdą! Zrobię to dla Ciebie. Jeszcze nie raz zapiszczysz na moim koncercie. - Wyszeptał mi do ucha.
- Życzę Ci tego. - Odpowiedziałam. Potańczyliśmy jeszcze przez chwile. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Postanowiłam odebrać. - Przepraszam Harry. Muszę iść odebrać. - Oznajmiłam.
- Jasne. Tylko nie zgub się- Powiedział żartobliwie. - Odeszłam od chłopaka. Szukałam jakiegoś cichego miejsca. W końcu usiadłam sobie na pobliskiej ławeczce. Wspomniałam, że ten statek, jest ogromny a zarazem nowoczesny? Chyba nie...
(Rozmowa telefoniczna)
- Mamo? To Ty? - Zapytałam ze zdziwieniem.
- Wita, słonko. Dzwonię do Ciebie, żeby przekazać Ci, że ojciec znowu jest w szpitalu. Lekarze mówią, że wyjdzie z tego, ale chciałabym, żebyś tutaj przyjechała. Razem z Twoim bratem, chcemy żebyś jeszcze jutro wróciła. - Słyszałam, zmęczony głos mamy. Znając ją, pewnie znowu siedziała całą noc w pracy.
- Ale Mamo! Ja dopiero tutaj przyjechałam! Jest mi tutaj dobrze.
- Skarbie to Twój ojciec! Pamiętaj!
- Po co mam wracać? Przecież go nie uleczę! - Odpowiedziałam podniosłym głosem.
- Pakuj się. Jutro w południe, przyjedzie po Ciebie Patrick. - Powiedziała zdenerwowana mama. - Dobrze, że to Patrick przyjedzie. Kocham swojego brata. Ne zniosłabym widoku mojej matki.
- Dzięki mamo! Właśnie rujnujesz mi życie. - Wykrzyczałam do telefonu i od razu się rozłączyłam, - Rozumiem, że mama chce, żebym odwiedziła tatę w szpitalu. W końcu to jego trzeci zawał w ciągu roku... i nie wiadomo, czy przeżyje. - Po krótkich przemyśleniach, postanowiłam wrócić do Harry'ego.
- Nie tak prędko! - Usłyszałam głos. Było ciemno, nie widziałam, kim jest osoba mówiąca. Po chwili z ciemności wyłoniła się Meredith. Zaniepokoiłam się, Przypomniały mi się wszystkie rzeczy, o których mówił mi Steve. Zaczęłam cofać się do tyłu. Meredith z kolei coraz szybciej zbliżała się do mnie. Nastała grobowa cisza. Bałam się cokolwiek do niej powiedzieć.
- Słyszałam Twoją rozmowę. Czyżbyś jutro wyjeżdżała? - Zapytała mnie. Ledwo zdołałam przełknąć ślinę. Dziewczyna stała kilka centymetrów ode mnie.
- Meredith, nie wygłupiaj się, Odsuń się ode mnie. Chcę iść. - Powiedziałam, próbując odsunąć się, lecz ta wariatka złapała mnie za szuję.
- I co teraz mam z Tobą zrobić, robaczku? - Czułam, ze pomału robi mi się niedobrze. Gdy za bardzo się denerwuję często tak mam.
- Puść mnie! Mee-redi-th! Duszę się. - Z wielkim trudem udało mi się powiedzieć.
- Oczywiście, że Cię puszczę... - Nareszcie poczułam tlen. Miałam już wykonać ruch, aż nagle...- Syrenko! - Dokończyła Merededith popychając mnie za burtę.
- Kretynko! Ja nie umiem pływać! - Tylko tyle zdołałam powiedzieć.
~~ Oczami Harry'ego ~~
Zacząłem się niepokoić o Holly. Czekałem na nią od dłuższego czasu i ani widu, ani słychu po niej. Przechodząc między bawiącymi się ludźmi, udałem się w poszukiwaniu dziewczyny.
[...]
- Meredith! Co Ty tutaj robisz? Sama? - Zapytałem. Meredith nachylała się za łódź. Wyglądała tak jak by chciała coś ukryć. - Podbiegłem do niej. Usłyszałem jakieś krzyki dobiegające z wody. Wychyliłem się bardziej i zobaczyłem Holly, ledwo trzymającą się liny przymocowanej do jednego z okien. Gniewnym wzrokiem spojrzałem na Mer. Nadal stała z cwaniackim uśmiechem. Przybliżyłem się jak najbliżej Holly. Podałem jej rękę. Z całej siły wciągnąłem ją na pokład.
- Nic, Ci nie jest? - Zapytałem.
- Harry, ja chcę do domu. - Odpowiedziała, pełna smutku.
- Dobrze, już dopływamy do portu. Spokojnie.
- Harry, nie rozumiesz mnie. Ja chcę do domu. Do Irlandii.